Do poprawy.
Żeby nie było, że nic nie robię, wrzucam niedawne twory. Nie jestem z nich do końca zadowolona, tak jak napisałam w tytule, techniki te są do poprawienia.
Zabrałam się za kolejnego peyota. Długo kombinowałam ze wzorem, chciałam, żeby był tematyczny. Ostatecznie stanęło na takich sobie spiralkach.
Co mi się nie podoba: bransoletka nie jest równa, faluje się i ma nierówne brzegi. Coś muszę robić źle. W poprzednim peyocie myślałam, że to wina różnicy w rozmiarach koralików. Tutaj koraliki są w miarę równe, a bransoletka nie chce ładnie leżeć "na płasko".
Kolejna rzecz: zapięcie. To już mniej moja wina, takie kupiłam, ale zauważyłam, że jest nierówne jak już je "zamontowałam". Przez to bransoletka nie schodzi się na tym samym poziomie. Następnym razem zwrócę uwagę jak wygląda zapięcie i będę przypasowywać, żeby bransoletka wyszła równo. A nie żeby symetrycznie przyczepić kółeczka do koralików (jak widać po obu stronach zapięcia kółeczka do mocowania nie są tak samo rozmieszczone).
Nad peyotem muszę zdecydowanie popracować. Może jeszcze inne materiały, może ja coś robię źle (za mocno "ściskam" koraliki). Mam nadzieję za jakiś czas skonsultować się z kimś bardziej doświadczonym. Na pewno będę próbować, więc nie jeden peyote się tu jeszcze pojawi:)
Drugi nie do końca udany twór to moje pierwsze starcie ze sznurem tureckim. Robota łatwa, szybka i przyjemna. Mój główny błąd polegał na złym doborze materiałów. Po pierwsze zła ilość- kupiłam za mało koralików fire polished (tych czarnych) i musiałam dorabiać ze starych plastikowych, zakupionych w internecie. Po drugie- rozmiar. Koraliki są dość duże, a cała bransoletka wyszła masywna. Liczyłam na ładniejszy efekt.
Do tej techniki też jeszcze wrócę. Planuję zadziałać na mniejszych koralikach i może osiągnę efekt delikatnej plecionki:)
Małe porażki mnie wcale nie zniechęcają, właśnie chcę tworzyć więcej. Może za kilka lat moja biżuteria będzie doskonała:) Na razie mam mały techniczny problem (zniszczona igła do koralików, teraz bez niej się czuję jak bez ręki), który ogranicza możliwości, ale będę sobie z tym radzić.
Jako, że nadal znajduję się na emigracji, nie mam dobrych warunków do zdjęć. Bransoletki zostały zabrane na spacer po lesie. Przez przypadek trafiliśmy na stół (nie wiem kto, nie wiem dlaczego i nie wiem jak), i na nim, z liściem służącym za tło, porobiłam kilka zdjęć. Pozdrowienia z Holandii!
Runa
Komentarze (3)
Dodaj komentarzTen sznur turecki wygląda super - mam skojarzenia z porzeczkami :) No i jakie klimatyczne studio zdjęciowe :D Łał :D
A ja uważam, że bransoletki są piękne :) Fakt, że to zapięcie jest nierówne, ale przecież nic nie może być idealne. Zwłaszcza że ręcznie bardzo trudno zrobić coś jak od linijki. Moim zdaniem wystarczy sprawdzić zapięcie, a to, że bransoletka faluje, nie sprawi, że będzie brzydko wyglądać na ręce :)
I skąd jest to ostatnie zdjęcie? :) Jest bardzo klimatyczne!
Dziękuję:) trafiliśmy na ten stół przez przypadek podczas spaceru po lesie- park narodowy Meinweg w Holandii.